Nieoficjalne tłumaczenie z rosyjskiego

JURIJ BAŁUJEWSKIJ W SPRAWIE OBRONY PRZECIWRAKIETOWEJ

Naczelnik Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w sprawie systemu obrony przeciwrakietowej USA w Europie: czy to wkład do europejskiego systemu bezpieczeństwa czy nowy etap konfrontacji?

Publikacja „Rossijskoj Gazety” (Federalne wydanie) . 4357 z dn. 4 maja 2007 r.

10-13 maja w Brukseli odbędzie się kolejne posiedzenie Rady Rosja – NATO. Szefowie sztabów generalnych będą omawiali różne aspekty wzajemnych stosunków Federacji Rosyjskiej i Sojuszu Północno-Atlantyckiego.

Zwykle na takich spotkaniach, odbywających się w odpowiednich formatach, mówi się o najbardziej aktualnych w chwili obecnej sprawach. Dlatego niewątpliwie jedna z najostrzejszych dyskusji będzie się toczyła wokół sprawy dot. romieszczenia przez Stany Zjednoczone trzeciego elementu narodowej tarczy antyrakietowej na terytorium krajów Europy Wschodniej.

Co nadaje ostrość tej sprawie? Dlaczego właśnie ten problem rozmieszczenia w Polsce amerykańskich pocisków przechwytujących oraz stacji radarowych w Czechach w gruncie rzeczy doprowadził do rozłamu w środowisku elit politycznych i podziału opinii publicznej szeregu krajów europejskich? Dlaczego znów rozbrzmiewają tezy o powrocie „wojny zimowej” w stosunkach między Rosją a Zachodem? Dlaczego uzasadnione obawy strony rosyjskiej otwarcie ignorują partnerzy, natomiast rzeczywistą dyskusję na temat interesujących nas zagadnień proponuje się zamienić w pewnego rodzaju briefingi i zapewnienia, że trzeci element tarczy antyrakietowej USA w żaden sposób nie jest skierowany przeciwko Rosji.

Rosja – na liście zagrożeń

Wszyscy dobrze pamiętamy, że jeszcze bardzo niedawno w oficjalnych deklaracjach przedstawicieli Białego Domu mówiono wyłącznie o zapewnieniu bezpieczeństwa przed atakiem rakietowym ze strony państw zbójnickich.

Dzisiaj na liście zagrożeń dla USA znów znajduje się Rosja, co podczas debat w Kongresie USA niedwuznacznie oświadczył Minister Obrony USA Robert Gates.

Przypominają się słowa „najbardziej wpływowej kobiety w historii rządów amerykańskich”, w ocenie gazety „Washington Post” - Condoleezzy Rice z jej wywiadu dla „Figaro” w lutym 2001 r.:  „Nie ustaję powtarzać, że dzisiaj główne zagrożenie dla świata stanowi zapędzona w kozi róg Rosja, w tym sensie, że część jej potencjału nuklearnego może trafić w nieodpowiednie ręce, mianowicie – do państw zbójnickich lub organizacji terrorystycznych. Wiem także, że w pewnym momencie interesy Rosji będą sprzeczne z naszymi interesami”.

Prawda, wypowiedzi Pani Rice z ostatniego czasu nie były już na tyle szokujące. Określiła Rosję nawet „przyjacielem i potencjalnym sojusznikiem” USA.

Kim jesteśmy – Rosja i USA – dzisiaj, po upływie sześciu lat?

Uważam, że rozmieszczenie elementów tarczy antyrakietowej USA w Europie jest początkiem nowej rundy niekontrolowanych wyścigów zbrojeniowych.

U podstaw tego zjawiska leży fakt, że Stany Zjednoczone metodycznie w trybie jednostronnym niszczą międzynarodowy mechanizm rozbrojeniowy i kontroli nad zbrojeniami, który powstawał w ciągu wielu lat podczas zaciętej konfrontacji w okresie „zimnej wojny” w drugiej połowie XX wieku. Ma miejsce degradacja globalnych oraz regionalnych reżimów kontroli nad zbrojeniami.

Oto moim zdaniem przekonujące dowody tego: wypowiedzenie przez USA Układu ABM oraz nowa amerykańska doktryna nuklearna, w której się nie tylko obniża pułap stosowania broni jądrowej, lecz zamienia się jego charakter z politycznego środka powstrzymania w broń, której używa się na polach walki.

Rośnie zagrożenie pojawienia i zastosowania jądrowych ładunków małej siły, międzykontynentalnych niejądrowych rakiet. Realne jest zagrożenie militaryzacji kosmosu i całkowita destrukcja Traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie (CFE). Aktywnie opracowuje się broń polegająca na nowych zasadach fizycznych.

Trzeba odnotować, że negatywny stosunek na tak wielką skałę do środków obrony przeciwrakietowej się pojawił nie dziś. W 1972 roku z inicjatywy USA został uchwalony Traktat, dotyczący obrony przeciwrakietowej, który w ciągu kilkunastu lat pozostawał, według opinii powszechnej, «kamniem węgielnym» stabilności strategicznej w świecie i był podstawą szeregu umów, dotyczących redukcji broni ofensywnej. Dlatego nie przez przypadek, strona rosyjska opowiadała się za zachowaniem tego Traktatu i z przykrością przyjęła decyzję Stanów Zjednoczonych o jednostronnej rezygnacji z niego.

W 2000 roku celowość takiego postępowania polegała na potrzebie obrony własnego terenu od uderzeń rakietowych ze strony państw zbójnickich, i  przewidywało się, że w Europie wystarczyłoby utworzenie systemów antyrakietowych na teatrze działań wojennych. Wtedy została podęta decyzja o współpracy pomiędzy Rosją a NATO w sprawie obrony antyrakietowej teatru działań wojennych. Od tej pory minęło już 7 lat. Można powiedzieć, że i w Rosji i w NATO wszyscy rozumieją, że nawet w takiej dość wrażliwej sferze istnieje możliwość współpracy.

Jednak w ostatnim czasie USA ze swoimi partnerami w Polsce i Czechach przystąpili do realizacji planów bezpośredniego rozmieszczenia w Europie elementów strategicznego systemu antyrakietowego USA. Rządy tych wschodnio-europejskich państw zgodziły się rozpocząć oficjalne negocjacje dotyczące lokalizacji na swoim terenie obiektów obrony przeciwrakietowej. W wyniku rozmów strony mają podpisać porozumienia, które określają terminy i warunki rozmieszczenia baz rakietowych i stacji radarowych systemu antyrakietowego USA. Amerykanie, uzasadniono sądząc, iż wyniki tych negocjacji są dla nich przesądzone i nie przyniosą żadnych niespodzianek, kierują w rejon budowy nowych obiektów kolejne grupy specjalistów, które na miejscu zadecydują - co, gdzie i w jakim terminie trzeba rozmieścić.

Statystyka  przeciw rakiet

Taka pewność w korzystnym dla amerykanów wyniku rozmów nie jest dziwna, bo o tym jak w rzeczywistości toczą się podobne negocjacje, opowiada były minister obrony RP R.Sikorski w artykule gazety «Waszyngton Post» od 21 marca b.r. Okazuje się, że do swojej noty z propozycją rozpoczęcia rozmów, dotyczących rozmieszczenia w Polsce bazy amerykańskich rakiet-przychwytujących amerykanie dołączyli gotowy projekt odpowiedzi Rządu RP, która zawiera długą listę obowiązków państwa, które przyjmuję „tarczę” i dosłownie parę rzeczy, które zobowiązuje się dokonać strona amerykańska.

Dając zgodę na instalację tarczy antyrakietowej na swoim terenie, władze Polski i Czech zlekceważyli nie tylko opinię sąsiadów, opinię swoich sojuszników w NATO, no i pozycję znaczącej części własnej ludności, która bardzo ostrożnie traktuje budowę na swoim terenie nowej  „Ściany berlińskiej”, która potrafi znów podzielić Europę na dwa obozy. Według badań opinii publicznej dzisiaj w Polsce 56 procent obywateli opowiadają się przeciwko tym planom, liczba zwolenników tarczy z początku b.r. zmniejszyło się z 34 do 28 procent. Przy tym tylko co dziesiąty Polak jest gotów zgodzić się na propozycje amerykanów bez żadnych zastrzeżeń. 77% mieszkańców Czech opowiadają się za przedyskutowaniem tej sprawy w formacie ogólnonarodowym.

Dość negatywny stosunek do rozmieszczenia tarczy antyrakietowej Stanów Zjednoczonych w Europie powstał w innych państwach NATO. Ogólnonarodowy kanał RFN „NT-W” przeprowadził 28 marca unikalną akcję: korespondenci przeprowadzili na żywo badanie opinii publicznej w Berlinie, Paryżu, Londynie, wyjaśniając stosunek przeciętnych ludzi „z ulicy” do tarczy amerykańskiej w Europie. W przeważającej większości przypadków stosunek okazał się negatywny. Jednocześnie i w Internecie i po przeprowadzeniu badań telefonicznych 80% obywateli RFN opowiedzieli się przeciwko amerykańskiego przedsięwzięcia. W tym samym czasie cieszący się autorytetem instytut socjologiczny „Forsa” przeprowadził w Niemczech badanie opinii publicznej. Postawione było jedno proste pytanie: „Jakie państwo najbardziej zagraża pokojowi i międzynarodowemu bezpieczeństwu: USA czy Iran? 48 proc. badanych (wśród młodzieży – 57% ) wymieniło „Stany Zjednoczone”, „Iran” – 31 proc. odpowiedzi (25% - wśród młodych Niemców). Na inne pytanie: Czy wspieracie negatywne stanowisko przewodniczącego Socjał-demokratycznej partii Niemiec Kurta Beka w sprawie tarczy amerykańskiej w Europie? 72 proc. mówią „tak”.

 

BALANS SIŁY PRZECIWKO BALANSOWI INTERESÓW

Z politycznego punktu widzenia wyjątkowo ważnym jest to, w jaki sposób była podjęta decyzja w sprawie pojawienia się w Europie nowej klasy uzbrojeń strategicznych w warunkach, gdy niezbędność takiego radykalnego „dozbrojenia” w Europie nie jest rozpatrywana jako jeden z priorytetów jej polityki obronnej, ponieważ na to istnieję szereg obiektywnych przyczyn.

Po pierwsze, na kontynencie ponad 15 lat nie ma konfrontacji wojennej. Oczywiście, istnieję dużo problemów związanych z różniącymi się ocenami rozszerzenia NATO, wykonywaniem adaptowanego Traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie, tworzeniem obronnych struktur Unii Europejskiej.

Jednak istnieje ogólne zrozumienie tego, że zagadnienia bezpieczeństwa europejskiego należy (a najgłówniejsze – można!) rozwiązywać bez wykorzystania sił zbrojnych. Tym bardziej że w ciągu ostatnich lat był utworzony i zaczął skutecznie działać mechanizm współpracy pomiędzy Rosją i odpowiednimi strukturami Unii Europejskiej i NATO.

Po drugie, europejczycy odczuwają sceptyczne podejście do tych ocen zagrożenia rakietowego, które narzucają „eksperci” amerykańscy. Jednak nawet niektórzy z tych ekspertów-ideologów tworzenia trzeciego rejonu globalnegosystemu obrony przeciwrakietowej w Europie przyznali dzisiaj absurdalność rozpowszechnienia w Europie tezy o zagrożeniu rakietowym ze strony Korei Północnej. W obecnym momencie to „zagrożenie” jest usunięte z porządku dziennego. Ale zabrzmiało bardziej „straszne zagrożenie” – rakietowy program Iranu, który według tych samych „ekspertów”, w najbliższe 5 – 7 lat z pewnością dokona przełomu technicznego i przejdzie drogę, na którą ZSRR i USA potrzebowały dwadzieścia lat! Ale wtedy ZSRR i USA dysponowały nieporównywalnymi z irańskimi możliwościami materialnymi oraz intelektualnymi! Mimo to dzisiaj dla zwalczania rakiet Iranu z głowicami jądrowymi, których nie ma, proponują stworzyć system przeciwrakietowy.

Po trzecie dzisiaj w Europie kształtuje się zrozumienie tego, że cała ludność staje się zakładnikiem cudzej gry, gdy stawki się robią za oceanem, a płacić będą musieli europejczycy. Przy całej retoryce, która się promuje dla uzasadnienia potrzeby w stworzeniu tarczy antyrakietowej, można z wysokim stopniem wiarygodności stwierdzić, że obrona przeciwrakietowa USA w Europie będzie przeznaczona dla rozwiązania zadań przede wszystkim w interesie USA.

Biorąc pod uwagę superwysokie koszty pocisków przeciwrakietowych obrona „drugorzędnych” celów w Europie będzie dla USA po prostu niecelowa z punktu widzenia politycznego i tym bardziej gospodarczego – podatnik amerykański nie poprze na tyle nieracjonalnego wydawania środków budżetowych.

Iran dziś oraz Korea Północna w niedalekiej przeszłości służą tylko jako maskowanie rzeczywistego przeznaczenia systemu, a mianowicie zmiany strategicznego równowagi na własną korzyść wskutek stworzenia warunków do bardziej skutecznego stosowania nuklearnych sił strategicznych. Podstawowy cel rozmieszczenia rejonu systemu obrony przeciwrakietowej w Europie to Rosja.

Jednocześnie chciałbym wierzyć, iż słowa wypowiedziane przez prezydentów Rosji i USA podczas spotkania w lipcu 2001 roku w Genui nie są pustym dźwiękiem. Przytoczę je. „Potrzebne jest zachowanie sytuacji bilansu, w której żadne z państw nie odczuwałoby, że jego bezpieczeństwo jest uszczuplone” – to słowa Prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina. George W. Bush – prezydent USA – kontynuował wtedy myśl Putina: „Szukamy wspólnego punktu widzenia. Musimy brać pod uwagę nowe ramy strategiczne broni ofensywnej i defensywnej. To pozwoli przekształcić świat w bardziej pokojowy”.

W nawiązaniu do tego powstaje pytanie: my, USA i Rosja, jesteśmy za bilansem siły czy za bilansem interesów?

Według tych oświadczeń, które dziś wygłaszają wojskowi i politycy USA, opowiadają się oni za bilansem siły.

Po czwarte, wiele odpowiedzialnych polityków w Europie rozumie, że zasada powstrzymania, dzięki której udało się zachować pokój podczas „zimnej wojny”, ciągle działa. Kierownictwo każdego pastwa, niezależnie od tego jak nieadekwatnym się komuś wydaje, nie może nie zdawać sobie sprawy, że w przypadku próby uderzenia rakietowo-nuklearnego w USA zostanie całkowicie zniszczone.

Po piąte, w Europie nie przyjmuje się sposobu podejmowania decyzji o rozbudowie systemu obrony przeciwrakietowej. Tym bardziej że coś podobnego obserwowaliśmy nie tak dawno temu, kiedy podejmowano decyzję o rozpoczęciu drugiej kampanii w Iraku.

Wtedy – celem uzasadnienia inwazji w Iraku – zostały przytoczone „niepodważalne” dowody istnienia w tym kraju broni masowej zagłady oraz rzekomo potwierdzonych zamiarów ją wykorzystać lub przekazać terrorystom. Dziś dla uzasadnienia planów przeciwrakietowych stosuje się taki sam scenariusz za niewielkimi zmianami, przy czym najważniejsze wrogowie wybierane są z listy „krajów zbójeckich”, do których w swoim czasie zaliczany był również Irak. W sytuacji z Irakiem wszystko szybko stało się jasne – obawy okazały się, mówiąc ostrożnie, zawyżone.

W kwestii Iraku USA, które nie potrafiły zdobyć szersze poparcie międzynarodowe, wysunęły koncepcję stworzenia „koalicji według interesów”. Zgodnie z postawionym celem było uznane za możliwe zawrzeć taką koalicję bez zgody ONZ. W przypadku rozmieszczenia w Europie systemu przeciwrakietowego koncepcja „współpracy według interesów” została zaproponowana ponownie, a rola ONZ przypada teraz NATO.

Tak samo, jak i w wypadku rozpoczęcia wojny w Iraku, na pierwsze miejsce wysuwa się dążenie do demonstracji determinacji działań niektórych liderów, ich zdolności dopinać rozwiązywania postawionych zadań mimo czyichś zaniepokojeń i obiekcji. Przy czym skutki podjęcia danej decyzji nie są obliczane. Do czego takie działania doprowadziły w Iraku - możemy obserwować codziennie. Kraj ten znajduje się na skraju totalnego chaosu, wycofanie kontyngentu amerykańskiego jest nieuniknione, a wojska wielu sojuszników USA już opuścili Irak.

Konsekwencje „irakizowania” regionu Bliskiego Wschodu będą niewątpliwie mieć globalny rezonans. I czy można gwarantować, że Stanom Zjednoczonym nie zagraża „syndrom post-iracki”?

Dlatego uzasadnione wydaje się postawienie takiego pytania: czy konsekwencje ulokowania elementów systemu przeciwrakietowego w Europie mogą mieć taki sam globalny i nieprzewidywalny charakter? - Jest to bardzo możliwe.

Przy tym, tak samo jak w przypadku Iraku, te skutki będą mieli charakter długoterminowy. W poszukiwanie rozwiązania problemów bezpieczeństwa regionalnego zostaną wciągnięci nowa administracja USA jak również każdy rząd, który zastąpi tych, którzy podejmują dziś decyzje. W istocie rzeczy, w obecnej chwili trwa "kodowanie" na dalszą metę jak bliskowschodniej tak i europejskiej polityki w celu odwrócenia sił i środków od wykonania innych priorytetowych zadań rozwoju regionalnego.

Europa nie zostanie bezpieczniejsza

Dlaczego wtedy niepopularna decyzja o stworzeniu trzeciego rejonu pozycyjnego Stanów Zjednoczonych w Europie została podjęta, przy czym negatywne skutki tego kroku nie były szczególnie przeanalizowane? Jakie są realne cele Stanów Zjednoczonych oraz ich partnerów, tworzących w Europie rejon pozycyjny globalnego systemu obrony przeciwrakietowej? W końcu, jaki jest stosunek Rosji wobec tych decyzji i jakie kroki w odpowiedzi może podjąć rosyjskie kierownictwo?

Chciałbym zaznaczyć, że w ostatnim czasie w rosyjskich i zagranicznych mediach pojawiło się mnóstwo komentarzy na ten temat. Autorzy, formułując własne stanowisko, częstokroć albo bezapelacyjnie deklarują, że rozszerzenie tarczy antyrakietowej USA jest dobrem dla wszystkich, albo lekceważą wpływ systemu przeciwrakietowego na bezpieczeństwo globalne oraz regionalne, albo malują obraz bezwyjściowości i braku jakichkolwiek sensownych alternatyw dla rozwiązania tego problemu.

Od czasu do czasu padają oświadczenia o "nieadekwatnej" reakcji Rosji na rozmieszczenie w Europie systemu obrony przeciwrakietowej. Zdziwienie rzekomo wywołuje ten fakt, że mimo "stałego informowania przedstawicieli rosyjskich o planach USA w dziedzinie obrony antyrakietowej", strona rosyjska w żaden sposób  nie chce zrozumieć, że te działania nie są wymierzone w interesy rosyjskie, lecz odwrotnie im służą. Jednocześnie są proponowane środki przejrzystości w kształcie wyjazdów na place budowy lub "wycieczek" na terenie baz przeciwrakietowych już po ich wejściu do eksploatacji. Typowym przykładem podobnych "komentarzy" jest niedawny artykuł w bostońskiej gazecie "Christian Science Monitor", który głosi, że "Rosja dokładnie wie, że tarcza antyrakietowa nie przedstawia dla niej zagrożenia… Trudno pojąć, w jaki sposób ledwie przetestowany system, który z założenia jest w stanie przechwycić dopiero kilka równocześnie lecących rakiet, może sprowokować wyścig zbrojeń".

Autorzy wyżej wymienionych i podobnych deklaracji i ocen patrzą na ten problem, moim zdaniem, jednostronnie, analizując, jedynie ze swego punktu widzenia albo polityczny albo militarny aspekt nie biorąc pod uwagę ich powiązanie. W rzeczywistości problem obrony przeciwrakietowej w Europie ma charakter kompleksowy.

Realną i obiektywną ocenę zaistniałej sytuacji niejednokrotnie prezentowali rosyjscy dyplomaci i specjaliści wojskowi. Ta ocena jest wynikiem głębokiej analizy. Krótko mówiąc, meritum tych ocen jest proste i jednoznaczne: obrona przeciwrakietowa USA przy naszej granicy jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa europejskiego.

Taka ocena wynika z tego, że nie wyodrębniamy europejski komponent obrony antyrakietowej USA, dokładnie wiedząc, że on jest częścią powszechnego amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej, skład którego stanowią jak rejon na Alasce, tak i system stacji radarowych w Wielkiej Brytanii i na Grenlandii, jak morskie przenośne urządzenia obrony antyrakietowej typu IGES, tak i środki wykrycia stacjonowania kosmicznego i t.d. Przy tym oceniamy nie samą ilość antyrakiet i stacji radarowych, ale mówimy o powstaniu poważnego czynnika jednolitego mechanizmu obrony przeciwrakietowej, który stosunkowo łatwo może być wzmocniony samodzielną decyzją amerykańskiego kierownictwa wojskowo-politycznego.

W wyrzutniach antyrakiet w perspektywie mogą rozmieszczać się i bardziej doskonałe niż te rakiety przechwytujące, o których mówimy. Niewykluczone, że będą mniejszego rozmiaru i będą posiadać rozdzielające części czołowe. Też nie wykluczamy możliwości rozmieszczenia w tych wyrzutniach uderzeniowych rakiet balistycznych wielkiego i średniego zasięgu. O tym, że takie przypuszczenia nie są bezzasadne, pośrednio potwierdził jeden z wiceministrów obrony USA, który w wywiadzie dla jednej z gazet europejskich oświadczył, że teraz nie ma takich planów, jednak, jeżeli się pojawią, to będą uzgodnione z Polską i sojusznikami w NATO. W takim razie nie tylko obronne, ale i uderzeniowe możliwości obszaru obrony przeciwrakietowej nieporównywalnie wzrosną.

Dlatego jak zauważył prezydent Rosji Vladimir Putin w swoim wystąpieniu w Monachium na konferencji, poświęconej sprawom polityki bezpieczeństwa w lutym b.r. „nie możemy bez zaniepokojenia obserwować plany rozmieszczenia elementów systemu obrony przeciwrakietowej w Europie. Kto potrzebuje kolejnej spirali nieodwracalnego w tym przypadku wyścigu zbrojeń? Wątpię głęboko, że sami Europejczycy. Bronią rakietową, która w rzeczywistości zagrażałaby Europie, z zasięgiem około 5-8 tysięcy kilometrów, nie dysponuje żadne z tak zwanych „państw problemowych”. Tak i hipotetyczne wystrzeliwanie, na przykład, rakiety północnokoreańskiej w kierunku USA przez Europę Zachodnią – wyraźnie przeczy zasadom balistyki. Jak mówią u nas w Rosji, to jest to samo co „prawą ręką dotykać lewego ucha”.

Groźna tendencja

Rzeczywiście, że Stany Zjednoczone mają sojusznika w NATO – Turcję, która ma bezpośrednią granicę z Iranem, jest położona bliżej Korei Północnej niż Polska i Czechy. Wydaje się, to najwygodniejszy przyczółek dla rozmieszczenia „tarczy” antyrakietowej od takich, tak „groźnych” dla USA państw. Z terenu Turcji znacznie łatwiej jest i monitorować i  znacznie skuteczniej przechwytywać hipotetycznie startujące rakiety na początkowej fazie lotu. Jednak mimo wszystko, trzeci rejon pozycyjny rozmieszcza się w Europie Wschodniej. To oznacza że, jednak Stany Zjednoczone mają inne przypuszczenia w tej sprawie.

W tym samym czasie ze zdumiewającą uporczywością Stany Zjednoczone kontynuują przekonywać opinię publiczną jak w Rosji tak i w innych państwach o tym, że ich obrona przeciwrakietowa w Europie –to dobro dla wszystkich. Takie przekonanie realizuje się w postaci ciągłych briefingów, które wysokopostawieni przedstawiciele administracji USA i Agencji do spraw obrony przeciwrakietowej prowadzą w całej Europie. Jednak, jak zauważył jeden znany amerykański pisarz, „piasek to złe zastąpienie owsa”. Dlatego w takiej wrażliwej sferze jak stabilność strategiczna, briefingi, podczas których po prostu przekazuje się konkretną informację, a zdanie tych, do kogo przeznacza nie uwzględnia się, nie zastępuje prawdziwych negocjacji.

Tym bardziej, że podczas podobnych briefingów, które dlaczegoś ciągle są wydawane za prawdziwe konsultacje, na przykład, najpierw mówiono o tym, że trzeci rejon pozycyjny obrony przeciwrakietowej Stanów Zjednoczonych – to sprawa dwustronna pomiędzy USA a Polską i Czechami. Ponieważ ten rejon rozwiązuje sprawy zabezpieczenia bezpieczeństwa właśnie Stanów Zjednoczonych, to ta sprawa nie ma nic wspólnego z europejskim systemem obrony przeciwrakietowej teatru działań wojennych NATO. Jednak zupełnie niedawno wiceminister sekretarza stanu USA Daniel Fred oświadczył, że okazuje się, że podstawowe zadanie trzeciego rejonu pozycyjnego – to obrona Europy i jego ewentualna dalsza integracja z perspektywicznymi systemami przeciwrakietowymi sojuszników. Nas też zapewniają, że briefingi mogą przekształcić się w negocjacje, ale jednocześnie podkreślano, że chyba nie zmienią treści prowadzonej linii, ponieważ w Pentagonie nie mają zamiaru dzielić się ani technologiami ani nadzorem operacyjnym nad europejską obroną przeciwrakietową.

I co jest najciekawsze: takie briefingi prowadzą się wszędzie, oprócz samej Rosji, a podczas spotkań z przedstawicielami rosyjskich władz reprezentanci USA na wszelkie sposoby unikają odpowiedzi na konkretne pytania. Jeżeli przetłumaczyć takie «briefingowanie» i proponowane nam kroki transparentności na zrozumiały do wszystkich język, na przykład, na język relacji między zwykłymi ludźmi, wtedy tę propozycję można by było sparafrazować mniej więcej w taki sposób: «Jesteśmy sąsiadami, mieszkamy pry jednej ulicy. Proponujemy zaminować wasz dom z tym, żeby zdetonować terrorystów, jeżeli oni się przedostają tam na drodze do nas. Żeby wy się nie niepokoili, będziemy codziennie informować jak trwa proces instalacji fugasów a nawet będziemy gotowi zaprosić was na ceremonię odwodu zapalników. Kiedy skończymy pracę, was również poinformujemy. Dlatego proszę się nie niepokoić, mieszkajcie we własnym domu jak przedtem długo i szczęśliwie, przecież jesteśmy przyjaciółmi. Jednak, kiedy nacisnąć guzik dla eksplozji fugasa określimy samodzielnie». Jeżeli ktoś uważa taką propozycję za atrakcyjną, to na nas ona nie sprawia wielkiego wrażenia.

I to wszystko się odbywa na tle stałej ewolucji poglądów na rolę i planowaną skalę rozbudowania elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie, którą traktujemy jako nader niebezpieczną tendencję – w ostatnich latach infrastruktura wojskowa USA zawsze dąży do dyslokacji coraz bliżej tych rejonów, skąd oczekują zagrożenia dla własnych interesów.

Wtedy jak jeszcze odbierać zapewnienia nas w tym, że trzeci rejon pozycyjny tarczy antyrakietowej USA w Europie Wschodniej nie zostanie poszerzony i wzmocniony? I nie istnieje planów dalszego rozlokowania amerykańskiej tarczy antyrakietowej na Ukrainie, w Gruzji i innych krajach? Tym bardziej, dobrze pamiętamy jak zostały spełnione takie obietnice wobec nierozprzestrzeniania infrastruktury wojskowej NATO na terytorium państw Europy Wschodniej.

Właśnie dlatego niejednokrotnie wypowiadaliśmy się przeciwko unilateralnemu podjęciu decyzji o rozbudowie systemów obrony przeciwrakietowej w Europie.

Iluzja bezkarności

Naszym zdaniem, skalowe rozbudowanie systemów obrony przeciwrakietowej jest czynnikiem destabilizacyjnym, który stworzy iluzję bezkarności dla jednej strony. W takiej sytuacji z punktu widzenia wojskowego nie mamy prawa nie opracowywać możliwe drogi neutralizacji zagrożenia potencjalnego przez środki wojskowe.

Jak w czasach «zimnej wojny», tak i obecnie zasada powstrzymania, co odnotowano wyżej, pozostaje efektywnym środkiem zapobiegania tak jądrowego, jak i każdego innego konfliktu. W tym celu można skorzystać ze wszystkich sił i środków, które są do dyspozycji sił zbrojnych i całego państwa. Właśnie dlatego w jednym wywiadzie dowódca Wojsk rakietowych przeznaczenia strategicznego podkreślił, jeżeli będzie to koniecznie wtedy te wojska, jak i inne rodzaje i formacje wojskowe, muszą być zdolne do wykonania każdego zadania, m.in. traktować środki obrony przeciwrakietowej jako potencjalnie niebezpieczne obiekty, które są bezpośrednim zagrożeniem wojskowym dla naszego kraju. To nie jest gołosłownym oświadczeniem, tylko faktem, świadczącym o tym, że siły zbrojne kraju nienadaremnie dostają swój chleb.

Jakie może być wyjście z obecnej sytuacji?

Moim zdaniem, po-pierwsze, jest potrzebna wnikliwa analiza przyczyn, które doprowadziły do rozbudowania systemów obrony przeciwrakietowej w Europie. Taką analizę należy prowadzić nie w wąskim gronie, lecz na płaszczyźnie wielostronnej. 

Rada Rosja – NATO może być odpowiednim polem dla takiego dialogu. W związku z tym, że problem jest bardzo wrażliwy dla całego kontynentu, można by było się zastanowić o tym żeby zachęcić do dialogu i inne państwa europejskie, które nie są członkami NATO.

Po drugie, na podstawie analizy można by było w tym samym formacie sformułować wymagania do systemu antyrakietowego, potrzebnego dla Europy, biorąc pod uwagę realne wydatki finansowe na jej utworzenie i pod warunkiem zapewnienia równorzędnego bezpieczeństwa wszystkich uczestników tego procesu. Po trzecie, można by było się zastanowić nad stworzeniem szerokiego grona zainteresowanych państw, które na podstawie przygotowanych rekomendacji zajmą się wypracowaniem takiego systemu, maksymalnie uwzględniając dzisiejsze możliwości każdego z uczestników.

Co do swego wpływu na stabilność strategiczną we współczesnej Europie, obrona przeciwrakietowa straciła tylko wojskowo-techniczne stosowane znaczenie. Faktycznie stała się tym narzędziem, które może albo być wkładem w bezpieczeństwo europejskie, albo posłużyć powodem do nowego etapu konfrontacji. Nam bardziej odpowiada pierwszy wariant.

Na zakończenie chciałbym powiedzieć następujące.

Widzimy, że po oficjalnym wyjściu z Traktatu o obronie przeciwrakietowej w czerwcu 2002 r. administracja Stanów Zjednoczonych uporczywie prowadzi kurs na rozwinięcie  globalnego narodowego systemu przeciwrakietowego. Bez względu na niektóre problemy techniczne ten program dąży do przodu, ego finansowanie stale rośnie, a granice geograficzne ciągle się poszerzają.

Niewątpliwie, że w ten czy inny sposób przeciwrakietowe plany USA zostaną zrealizowane, a to nieuchronnie pociągnie za sobą zmianę istniejącego pomiędzy Rosja a USA balansu możliwości strategicznej broni ofensywnej. A ponieważ potencjał wojskowy, realne systemy zbrojeń tworzą się nie na jedno dziesięciolecie i mają znaczącą inercyjność, oni z pewnością będą mieć wpływ na procesy prognozowania wojskowo-politycznego oraz planowania strategicznego nie tylko w Rosji, ale i w różnych innych państwach.

Nie jest także wykluczone, że nowa sytuacja wymagać będzie skorygowania rosyjskiego podejścia do dalszej redukcji nie tylko uzbrojenia strategicznego, no i innych rodzajów uzbrojeń.

Dlatego zakładam, że jeżeli kierownictwo Stanów Zjednoczonych oraz ich sojusznicy w NATO rzeczywiście są przywiązani do duchu realnego partnerstwa z Rosją oraz chęci wspólnym wysiłkiem zapewniać stabilność oraz bezpieczeństwo na kontynencie Europejskim i w całym świecie, wtedy nasza logika, nasze argumenty zostaną przyjęte i słusznie odebrane.

Świat XXI wieku nie może być integralny przy istnieniu politycznych, wojskowych oraz innych linii podziałów, które przynieśli tak dużo nieszczęścia człowieczeństwu w XX wieku. W ciągu ostatnich dziesięcioleci to akurat Rosja zrobiła wszystko, żeby podobne linie zniknęły. Dlatego spodziewamy się zrobienia odpowiednich kroków przez naszych partnerów. A my jesteśmy zawsze gotowi do otwartego i konstruktywnego dialogu.