WSZYSTKO MI SIĘ PODOBA

Rozmowa z ambasadorem Rosji Władimirem Grininem

Panie ambasadorze, proble­my polsko-rosyjskiej współpra­cy gospodarczej są panu bli­skie, kilkakrotnie spotykał się pan z polskimi przedsiębiorcami w Krajowej Izbie Gospodarczej... Dla mnie jest to oczywiste. Nigdy nie miałem zamiaru sprowadzać swej roli tylko do misji politycznej. Sprawy gospodarcze, czy tego chcemy czy nie, stanowią ważny, jeżeli nie najważniejszy punkt na­szego zainteresowania, który sta­ramy się harmonijnie łączyć z za­daniami dyplomatycznymi.

Rozmowy naszego premiera z prezydentem Putinem spot­kały się na ogół z pozytywną oceną, ale nie brakło też gło­sów krytycznych, stwierdza­jących, że miały one charakter zbyt ogólny i że wbrew oczeki­waniom nie przyniosły zbliżenia stanowisk w kluczowych spra­wach np, w kwestii budowy Ga­zociągu Północnego.

Kategorycznie nie zgadzam się z tymi opiniami. Jako bezpośred­ni uczestnik tych rozmów muszę powiedzieć, że był to bardzo kon­struktywny i rzeczowy dialog do­tyczący praktycznie wszystkich zasadniczych spraw, od dostaw gazu i Zalewu Wiślanego począw­szy, a na współpracy kulturalnej kończąc. Naturalnie, tak jak zwykle na tym szczeblu, omawia się kwe­stie zasadnicze, natomiast detale pozostawia się ekspertom i powo­łanym do tego instytucjom, I tak właśnie było w tym przypadku.

Jednym z najważniejszych problemów w naszych stosun­kach gospodarczych pozosta­je współpraca energetyczna, w tym między innymi wspo­mniana przed chwilą budowa Gazociągu Północnego. Dlaczego Rosji tak bardzo zależy na tej inwestycji, której koszt bę­dzie dużo większy niż budowa podobnego gazociągu drogą lą­dową? Dlaczego nie podejmu­je się dyskusji na temat projek­tu AMBER?

Zacznę od stwierdzenia, że inwe­stycja ta potrzebna jest nie tylko Rosji, lecz również innym krajom, np. Niemcom i Holandii, których firmy bezpośrednio uczestniczą w jej realizacji, jeśli uwzględni się przy tym fakt, że „Nordstream" będzie transportował gaz zarów­no z rosyjskich zasobów na Sybe­rii, jak i z Morza Barentsa, w za­gospodarowaniu których biorą udział Norwegia i Francja, to oka­że się, że Gazociąg Północny po­trzeby jest i tym krajom. I chyba dlatego uzyskał on status trans­europejskiej magistrali energetycznej, którą komisarz ds. ener­getyki UE nazwał najbardziej per­spektywicznym i ambitnym pro­jektem, umożliwiającym transport do Europy 55 miliardów m3 gazu. Teraz kilka słów o kosztach. Co by powiedziano i napisano na ten te­mat, jedno jest pewne, że spra­wa dotyczy inwestycji prywatnej A ja, jak dotąd, nigdy nie słysza­łem o poważnych przedsiębior­cach (tacy uczestniczą w tym pro­jekcie), którzy by świadomie dzia­łali na szkodę własnych firm i rzu­cali na wiatr ogromne pieniądze. Przecież to oni zapewniają, że jest to inwestycja opłacalna. W takiej sytuacji dyskusja nad projektem AMBER staje się dziś nieaktual­na. Ale sytuacja może ulec zmia­nie. Nie można wykluczyć, że za jakiś czas wyniknie konieczność uzupełnienia sieci działających ga­zociągów. Wówczas idea budowy AMBER-a może okazać się celowa.

Panie ambasadorze, kiedy wi­zytę w rosyjskim Tomsku zło­żyła pani kanclerz Merkel, wraz z nią przybyło 600 biznesme­nów, którzy -jak nie trudno się domyślić - przybyli tu nie ze względów kurtuazyjnych, lecz po to, żeby robić interesy. Musimy się przyznać, że patrzy­liśmy na to biznesowe wydarze­nie ze sporą dozą zazdrości. Jak pan myśli, kiedy będzie moż­liwa podobna wizyta tak dużej grupy polskich biznesmenów w Rosji i rosyjskich w Polsce?

Prawdę mówiąc, nie widzę powo­dów do zazdrości. Po prostu, je­śli jest taka potrzeba, trzeba to zrobić, I tyle. Co więcej, osobiście uważam, ze takie spotkanie by­łoby bardzo pożyteczne, jestem przekonany, że polscy i rosyjscy biznesmeni mają o czym rozma­wiać

Jakie polskie towary znają i lu­bią Rosjanie?

Hm. Trudno powiedzieć, ale na pewno jeden taki produkt jest. Są to mrożonki owocowo-warzywne, które starszemu pokoleniu ko­jarzą się niewątpliwie z Polską. Co do pozostałych produktów, to o tym, co się kupuje dzisiaj, decyduje, tak jak we wszystkich innych krajach, nie miejsce pochodzenia, lecz jakość. Owszem bywa tak, że niektóre produkty kojarzone są z danym krajem, ale jedząc np, jabłka czy truskawki, nikt nie za­stanawia się, skąd one pochodzą. Mimo że w większości przypadków są to produkty polskie. Kupuje się je dlatego, że są dobre.

Czy polska wódka może spróbo­wać swoich sił na rynku rosyj­skim?

Nie znam się na tyle na wyrobach alkoholowych, żebym mógł wy­stąpić tu jako ekspert. Wydaje się, że nie pozostaje nic innego, jak próbować.

Mimo trudnych stosunków poli­tycznych współpraca gospodar­cza między Polską a Rosją rozwi­jała się niezwykle dynamicznie. Dowodem tego jest wzrost ob­rotów handlowych, które {we­dług polskich szacunków) wynio­sły w 2007 r. około 20 miliardów dolarów. Ale jest i druga strona tego medalu: ujemne saldo sięga­jące około 8 miliardów dolarów...

Dynamika naszej współpracy han­dlowej jest rzeczywiście wysoka. Ale jej zakres mógłby być jeszcze większy, jeśli by w stosunkach dwustronnych była lepsza atmo­sfera polityczna, czego akurat w ostatnim okresie brakowało. A co się tyczy zbilansowania na­szej współpracy, to w pierwszym rzędzie należy dążyć do zmiany struktury naszej wywiany, odcho­dząc od prostego handlu na rzecz rozwoju współpracy inwestycyjnej i         kooperacji, doskonaląc przy tym bazę prawno-traktatową. Należy też wznowić działalność międzyrządowej Komisji ds. Współpracy
Gospodarczej, która od dwóch lat praktycznie nie funkcjonuje, a może i powinna być stymulatorem naszego współdziałania. W szczegól­ności ma ona rozpatrzyć „Program wspólnych działań w zakresie współ­pracy handlowo-gospodarczej mię­dzy Rosją i Polską", którego realiza­cja mogłaby w istotny sposób pomóc w rozwiązaniu tego problemu. Rosyj­ski projekt tego programu przekaza­ny został stronie polskiej w 2006 r. Czekamy na odpowiedź

Wróćmy do problemu inwestycji: czy rosyjskie firmy są zaintereso­wane inwestycjami w Polsce? Nie mówimy tu o sektorze gazowo-naftowym, bo w tym akurat rozwi­jają się one bardzo dobrze. Chodzi o inne branże.

Myślę, że nasze firmy są zaintereso­wane inwestycjami w Polsce, choć nie ma co ukrywać, ze struktura ro­syjskiej gospodarki jest taka, iż real­ną możliwość inwestowania za gra­nicą posiada tylko niewielka licz­ba naszych przedsiębiorstw. Są to przeważnie przedsiębiorstwa su­rowcowe, a w Polsce jest to dziedzi­na, do której obcokrajowców nie­chętnie się wpuszcza.

To dobrze, czy źle?

Ja myślę, że to nie jest dobrze. Jeśli chcemy pogłębić naszą współpracę gospodarczą, musimy tworzyć bar­dziej sprzyjający klimat dla inwesto­rów i pozbyć się podejrzeń, że przyj­dą źli ludzie, którzy wszystko wy­kupią i pozbawią kraj jego suwe­renności. Popatrzmy, jak to wyglą­da na światowych rynkach. Zresztą w Polsce jest również dużo obcego kapitału i z tego powodu wcale nie ucierpiała polska suwerenność Wydaje się, że szczególna alergia w tym zakresie dotyczy inwestycji rosyjskich. Każdą próbę wejścia na­szych inwestorów na polski rynek (dotyczy to m.in. przemysłu metalur­gicznego) traktuje się jak zagrożenie, mimo że polsko-rosyjskie doświad­czenie wskazuje, że nie mamy takich zapędów. Na terytorium Polski zbu­dowaliśmy sieć gazociągów, rzetel­nie płacimy za tranzyt, zaopatruje­my Polskę we wszystkie niezbędne surowce energetyczne bez jakichkol­wiek ograniczeń i nie zamierzamy ni­czego ograniczać w przyszłości. Tym bardziej więc nie rozumiemy takiego uczulenia na nasze projekty, -

Według opinii dużych firm ubez­pieczeniowych Rosja należy do najlepszych płatników. Od dawna wiadomo, że trudniej Jest wydobyć pieniądze od kontrahentów niemieckich czy włoskich niż ad rosyjskich.

Wizerunek Rosji i rosyjskiego bi­znesu w polskich mediach jest rze­czywiście zaniżony i nie odpowia­da obiektywnemu stanowi rzeczy. Najczęściej jest on zniekształca­ny niesprawdzonymi informacja­mi i straszeniem nieuzasadnionym zagrożeniami, llekroć rosyjska fir­ma chce wejść na polski rynek ka­pitałowy, natychmiast podnosi się wrzawa, w rezultacie transakcja nie dochodzi do skutku.

Czy nie uważa pan, że czynni­kiem hamującym współpracę in­westycyjną Jest też brak omo­wy o ochronie inwestycji?

Niewątpliwie tak

W ubiegłym roku Rosjanie kupi­li sporą liczbę drzewek owoco­wych. Czy to oznacza, że za pa­rę lat sami będziecie wytwa­rzać tyle produktów rolno-spożywczych, że staną się konku­rencją dla polskich eksporterów tych wyrobów i czy z tego wy­nika wniosek, że nasi przedsię­biorcy powinni inwestować w tę branżę?

Zakładam, ze tak rzeczywiście jest, ale przy tej okazji chciał­bym powiedzieć, że aktywność polskich przedsiębiorstw w Rosji w porównaniu z innymi inwesto­rami jest niewielka Tylko w ubiegłym roku wartość in­westycji zagranicznych zakumulo­wanych w Rosji wzrosła o więcej niż 80 miliardów dolarów, a inwe­stycje polskie o zaledwie 90 mi­lionów dolarów. Przy tym łączną kwotę polskich inwestycji w Ro­sji szacuje się na ok, 300 milionów dolarów. Jeśli zatem polscy inwe­storzy chcą postawić nogę na na­szym rynku, to muszą się pospie­szyć i wykorzystać nadarzają­cą się okazję, jaką jest przebudo­wa struktury rosyjskiej gospodar­ki. Jej istota polega na odchodze­niu od gospodarki opartej na su­rowcach i przechodzenie do eko­nomiki opartej na nowych technologiach, W tej dziedzinie gotowi jesteśmy współpracować także z Polską. Ewentualne obszary takiej współpracy są liczne. Dlaczego nie pomyśleć np. o współdziałaniu na rzecz rozwoju technolo­gii oszczędności energii, produkcji biopaliw i wydobycia węgla.

Jak to jest, panie ambasado­rze, że macie wybitnych mate­matyków, informatyków i fizy­ków, ale Deliria Krzemowa jest nie w Rosji, lecz w Ameryce? Czy nie lepiej dać sobie spokój z ciężkim przemysłem i przesta­wić się na nowe technologie? W tej dziedzinie najważniejsi są ludzie, a ci wyjeżdżają z Rosji za granicę,..

Jest to absolutna prawda, ale nie­stety jedyny sposób na zatrzyma­nie ludzi to...

Diengi,

No właśnie, ale nie jest tajemnicą, że płace w Rosji bardzo się róż­nią od płac, które oferują swym specjalistom renomowane firmy światowe. Na szczęście i w tym zakresie idą u nas pozytywne zmiany. Zakłada się, ze w ciągu najbliższych kilku lat poziom płac w Rosji, zwłaszcza pracowników naukowych i specjalistów, wzroś­nie na tyle, że stanie się czynni­kiem skłaniającym do pozostania w kraju, a nie szukania pieniędzy za granicą.

Czy Kaliningrad może stać się drugim Hongkongiem?

Jeśli chodzi o drugi Hongkong, to u nas jest wiele miast i regionów, które pretendują i marzą o tym, by nim się stać. Chciałbym, żeby te marzenia się spełniły, W przy­padku Kaliningradu także. Póki co warto zainteresować się pro­gramem rozwoju specjalnych stref ekonomicznych, w których stosuje się ulgi podatkowe i przy­wileje dla inwestorów, Kaliningrad jest właśnie taką strefą i w tym sensie może być punktem wyjścia na nasz rynek. Dodam jeszcze, że jako ambasador FR w Polsce jestem zainteresowany, żeby pol­skie firmy znalazły swoje miejsce w tym regionie.

Od kilku miesięcy Polska należydo strefy Schengen i w tym czasie przeżyliśmy już blokadę granicy wschodniej, jak te wydarzenia komentowane były w Rosji?

Wydaje się, że problem nie w ko­mentarzach, lecz w tym, żebyśmy bardziej intensywnie za­jęli się pomnożeniem możliwo­ści przekroczenia granicy, jed­nocześnie przyśpieszając pro­ces przygotowania porozumienia z Unią w sprawie realizacji pro­gramu bezwizowego. Obecne po­rozumienie w sprawie ułatwień wizowych nie rozwiązuje problemu Przekraczanie granicy jest nadal bardzo skomplikowane, co nie sprzyja nawiązywaniu kon­taktów międzyludzkich i utrudnia

kontakty biznesowe.
Panie ambasadorze, jak to jest z tym embargiem: jedni mówią, że zostało zniesione, inni, że to zniesienie obejmuje tylko kilka firm... Jak to wygląda od strony praktycznej?

Wszystkie problemy związane z dostawą mięsa i innych produk­tów spożywczych, pozostające w kompetencji Rosji i Polski, zo­stały rozwiązane ku wzajemne­mu zadowoleniu obu stron. Po­zostało kilka kwestii wykracza­jących poza kompetencje dwu­stronne. Wymagają one uzgod­nień z Komisją Europejską, Mam nadzieję, że wkrótce zostaną one załatwione zgodnie z oczekiwa­niami polskichi rosyjskich przed­siębiorców

I ostatnie pytanie; wkrótce miną dwa lata od objęcia przez pana funkcji ambasadora Ro­sji w Polsce, chcielibyśmy, żeby pan powiedział od serca - jakie są pana wrażenia z tego dwu­letniego pobytu w Warszawie, co się panu u nas podoba, a co nie i co się panu udało zrobić, a co się nie udało?

Wolałbym nie odpowiadać na to pytanie, ale skoro panowie nalegacie (śmiech), to powiem tyl­ko, że Polska jest bardzo cieka­wym krajem do tego typu pra­cy jak moja. Tu czuje się życie i mocny dynamizm działania. Jest to dobre miejsce do obserwacje tego, co się dzieje wokół. Krótko mówiąc, wszystko mi się podo­ba, a ocenę tego, co mi się udało, a co nie, pozostawiam innym.

Rozmawiali

Tomasz Mazur

i Jan Żabicki